piątek, 27 czerwca 2014

Uwaga! Uwaga! "Zagadka biblioteki" rozwiązana!




Miło nam ogłosić, że konkurs „Zagadka Biblioteki” został rozstrzygnięty. Wśród dostarczonych prac największe uznanie zdobyły teksty Zuzanny Hanowskiej i Mai Dybuk oraz Piotra Żytowieckiego i Gerarda Kinowskiego. 

Ponadto szczególne wyróżnienie otrzymali uczniowie klasy 2b, którzy najliczniej zgłosili swoje prace. W opowiadaniach wykazali się kreatywnością, wyobraźnią i znajomością literatury. 

Gratulujemy zwycięzcom i dziękujemy za podzielenie się z nami swoją osobistą twórczością!

Poniżej jedno z nagrodzonych opowiadań.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Zapraszamy na wernisaż wystawy "Księga Bałtyku"


W środę 18 czerwca na przerwie o godzinie 12.40 w Bibliotece odbędzie się wernisaż niezwykłej wystawy "Księga Bałtyku" przygotowanej przez uczniów I i II klasy GAG-u w ramach projektu edukacyjnego i fakultetu z rysunku, pod opieką Anny Szpadzińskiej-Koss. Prace w dużym formacie, każda wykonana w trzech stylach, powieszone w nietypowym miejscu. Zapraszamy!

piątek, 13 czerwca 2014

Fotoreportaż z wernisażu wystawy "Ornamenty, ozdoby, wzory" w Bibliotece (11 czerwca)

 



Amanda Hocking "Zamieniona"


"Zamieniona", jak głosi okładka, jest na 4 miejscu bestsellerów New York Timesa i wywołała sensację wydawniczą na miarę "Zmierzchu", a nawet "Harry'ego Pottera". Mało tego, czytelnicy kochają tę powieść, a na całym świecie można kupić jej egzemplarze...
To zabawne, że tak wiele osób (łącznie ze mną) o tej książce nigdy nie słyszało.
Opis fabuły mnie nie powalił, okładka też niespecjalnie, ale że:
a) to prezent,
b) jest tyle pozytywnych opinii, w tym samego "NYT", no to... musi w tej pozycji coś być, nie?,
c) potrzebowałam akurat porządnego odmóżdżenia po "Maskach" i "Słowniku egzystencji" w środku autorstwa Peipera, który nieźle mnie wymęczył.
Więc przeczytałam.
Wendy to zwyczajna nastolatka. Błąd. Niezwyczajna. Bo nie potrafi odnaleźć porozumienia ze światem, zupełnie nie pasuje do swojej rodziny, no i... och, no tak - jej matka chciała ją zabić nożem do krojenia tortu, gdy nasza bohaterka miała 6 lat.
Oczywiście w otoczeniu Wendy pojawia się mroczny przystojniak, który nie tylko się na nią ciągle gapi, ale również wyjawia prawdę o jej prawdziwym pochodzeniu. Okazuje się (oczywiście), że dziewczyna należy do rasy o wdzięcznej nazwie TRYLLE. Co to za rasa? A nie zdradzę, bo nie będziecie zachwyceni spoilerami. Wspomnę tylko, że Trylle mają magiczne zdolności, a sama Wendy okaże się bardzo ważną osobą...

Schematy, schematy, schematy! Niemal we wszystkim! Wprawdzie sam pomysł na napisanie książki o fascynującej, wyniosłej rasie Trylli, które mają, trzeba przyznać, dziwaczne zwyczaje, był niezły, ciekawy, z pewnością oryginalny, ale reszta...
Zagubiona dziewczyna, która nie potrafi odnaleźć się w świecie, bo oczywiście jest kimś wyjątkowym. I jest (aaa!!!) zabójczo piękna. Ale o tym nie wie, rzecz jasna. Znajdzie się też mroczne ciacho, który przez całą książkę pokazuje całym sobą, że wie coś, czego ona nie wie. Takich książek jest naprawdę wiele.
Ale nawet, jeśli pominę w mojej ocenie schematy (w końcu dziś większość książek młodzieżowych się na nich opiera), to i tak "Zamieniona" wypada kiepsko. A co mi przeszkadzało?
Na pewno bohaterowie. Wyjątkowo źle wykreowani. Brak im charakteru, charyzmy, nie mogliby istnieć w prawdziwym świecie. I są niesamowicie do siebie podobni. Może poza jedną bohaterką, która po prostu przyciąga do siebie wszystkie najgorsze wyzwiska, ale za to jest ciekawa.
Wendy, która podobno jest porywcza, przypomina rozpuszczoną, głupiutką, pustą, ale tchórzliwą i siedzącą cicho, gdy po niej jadą dziewczynkę. Jej zachowania były dla mnie momentami zupełnie niezrozumiałe. Inne postacie - niestety - w większości nie wypadają lepiej, niektóre po prostu żałośnie.

Książka jest napisana słabo. Chociaż czyta się ją niesamowicie szybko i lekko, to autorka dosyć nieudolnie prowadzi fabułę. Wygląda to tak, jakby pisała powieść w dużych odstępach czasu. Wszystko jest niespójne, nie trzyma się kupy. Ponadto przez większość tej pozycji... nic się nie dzieje! Wątku fantasy jest tu chyba najmniej. Przeważają błahe, niemające znaczenia sceny. Panuje nuda. Prawie nic nie wiemy o tych całych Tryllach, bo Amanda Hocking woli opisać, jak Wendy obejrzała film z przyjacielem. Takie sceny dominują. Mnóstwo "lania wody". To po prostu złe wykorzystanie pomysłu.

Poza tym, na początku książki wszystko dzieje się zbyt szybko, nie ma najmniejszego sensu. Bohaterka nic nie wie o jakimś kolesiu, jest jej obojętny? Bach, parę stron później już go lubi i czuje dreszcze podniecenia, gdy na nią patrzy! Emocje, zachowania bohaterów zmieniają się w ogóle w tempie błyskawicy.

Dialogi są sztuczne i kiepskie. Niektóre wypadają całkiem, całkiem, ale większość uważam za sztywne i nienaturalne.

Zakończenie... autorka popędziła sprintem do finiszu, to widać niestety gołym okiem. Niewiele rzeczy jest wyjaśnionych, wszystko zdarzyło się tak nagle i wydaje się nie mieć sensu. Hocking zakończyła wyjątkowo nieudolnie.

Czy "Zamieniona" ma zalety? Ma. Dobry, mocny początek, który zapowiadał jednak całkiem niezłą książkę, ciekawy, oryginalny pomysł i fajne, barwne, dopracowane opisy. Momentami nawet lekko bajkowe. Szkoda tylko, że atutów Amanda Hocking ma w 1 części swej "Trylogii TRYLLE" tak mało.

Podsumowując: jest to powieść na pewno lekka, niewymagająca myślenia, słabo napisana, kiepska. Można przeczytać tylko dla odmóżdżenia i relaksu (chociaż ja się nieźle wkurzałam podczas czytania) albo poczynienia dobijających obserwacji na temat dzisiejszej literatury.

Ocena końcowa: 3.5/10

Pola Biblis, kl. 6 b GASP

czwartek, 5 czerwca 2014

Sándor Márai „Dziennik”



Sándor Márai urodził się w roku 1900 a zmarł w 1989. Można powiedzieć, że żył w dwóch całkowicie różnych światach – tym sprzed II wojny światowej i tym po niej. W roli „świadka historii” węgierski pisarz przypomina Czesława Miłosza. Bogactwo przeżyć poparte metafizycznym namysłem przelewa na papier w klasycznej harmonii. Wcześniej przeczytałem epickie „Wyznania patrycjusza”, tym razem sięgnąłem po „Dziennik”.

„Dziennik” Sándora Máraia rozpoczyna się burzliwym rokiem 1943, który pisarz spędza na Węgrzech. Márai wspomina chwile, kiedy czuł się szczęśliwy – co ciekawe w większości są to momenty poddania się żywiołom natury – wodzie i słońcu. W tym stanie przypomina on medytujących mnichów buddyjskich. Pośród morderstw, walk i wybuchów Márai ciągle czyta i pisze – te czynności nadają sens jego życiu. Wiele mówi o dyscyplinie i o pracy, w której pisarz niewiele różni się od szewca.

Po wojnie najdłużej przebywa we Włoszech oraz w Stanach Zjednoczonych, przy czym wiele podróżuje, oddając się w ten sposób kolejnej swojej pasji. Jego domem są wiedeńskie kawiarnie i amerykańskie biblioteki:

„[…] amerykańskie biblioteki zastępowały mi wszystko: dom, kawiarnię, życie towarzyskie; żywe, wielkoduszne amerykańskie biblioteki, w których każdego dnia godzinami czułem się jak „w domu”, nie są to bowiem muzea książek ani kwaśno pachnące seminaria, lecz domy, w których duch polemizuje z duchem, może mu się sprzeciwić lub zgadzać się z nim. I nikt nie przerywa, nie przywołuje do porządku, ani śladu snobizmu czy ogłupiającego drylu. Biblioteka – mój dom!”

Poza biblioteką – bunt mas. Márai starzeje się na peryferiach nowoczesnego świata, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się wokół niego dzieje. Jego kontestacje wywołują w czytelniku nostalgię za przeszłością. Pisarz ślepnie – widzi mgliście na jedno oko – lecz wciąż czyta ulubione książki i próbuje opisać rzeczywistość. Przestaje na chwilę po śmierci swojej ukochanej żony. Do końca ślepą i głuchą, odżywianą przez rurkę wsadzoną do nosa – trzymał ją za rękę. Sam był osłabiony przez choroby, myślał o samobójstwie, lecz dopóki ona żyła nie mógł jej zostawić. Wciąż zadręczał się tym, czy aby zrobił dla niej wszystko, co możliwe. Przez całe życie pisał po to, żeby ona to przeczytała. Teraz ona umiera. Po jej śmierci czyta jej dzienniki, słyszy ją we snach. Nie chce kończyć życia w szpitalu popełnia samobójstwo. Zazwyczaj człowiek nie dopuszcza do świadomości myśli o śmierci, chyba że traktuje ją jako abstrakcję. Lektura ostanich lat opisanych w "Dzienniku" Máraia zaraża śmiercią tu i teraz, czytelnika ogarnia smutek, to uczucie go przepełnia, rozlewa się na świat dookoła i zabarwia codzienność. Świat jest wtedy naprawdę piękny.

Paweł Niesiołowski