czwartek, 26 lutego 2015

Agnieszka Jucewicz i Grzegorz Sroczyński „Kochaj wystarczająco dobrze”


Ogólnie wiadomo, że relacje dziecka z rodzicami i relacje pomiędzy jego rodzicami mają wpływ na miłosne związki tego dziecka w dorosłym życiu. Żadni rodzice nie są doskonali, a większość jest fatalna. Co więcej, niezwykle trudno jest stworzyć optymalną bliskość rodzica z dzieckiem – dać mu miłość, uwagę i troskę, ale też szanować je jako odrębnego człowieka. Z tego powodu psycholog z łatwością stworzy spójną narrację, w której wykaże każdemu pacjentowi, że przyczyny jego niepowodzeń tkwią w dzieciństwie. Dla pacjenta często brzmi to jednak dość enigmatycznie i nie zawsze będzie potrafił coś z tym zrobić. Tym bardziej, jeśli kontakt pacjenta z psychologiem ogranicza się jedynie do lektury książki psychologicznej. Dlatego do tego typu publikacji należy podchodzić z dystansem.

Agnieszka Jucewicz i Grzegorz Sroczyński to młodzi dziennikarze. W książce „Kochaj wystarczająco dobrze” opublikowali swoje rozmowy z doświadczonymi polskimi psychoterapeutami. Wywiadów udzielili im: Bogdan de Barbaro, Andrzej Depko, Alicja Długołęcka, Wojciech Eichelberger, Danuta Golec, Agnieszka Iwaszkiewicz, Stanley Ruszczyński, Anna Tanalska-Dulęba i Bogdan Wojciszke. Wspólnym tematem tych rozmów jest miłość erotyczna (w rozumieniu Ericha Fromma). Możemy się tu zetknąć z dwiema perspektywami: psychoanalityczną i behawioralną. Psychoanalityk zwraca szczególną uwagę na relacje: dziecko – rodzice – dorosły, natomiast behawiorysta częściej mówi o zależnościach: ja – ty – związek.

Ważna w tych rozmowach jest zależność między tradycją a nowoczesnością. W diagnozowaniu współczesnego świata bohaterowie książki powtarzają tezy sformułowane już przez Zygmunta Baumana. Konsumpcjonizm ma duży wpływ na związki międzyludzkie, które coraz częściej nastawione są na przyjemność i natychmiastowy efekt, a unikają zobowiązań i zaangażowania. Przez to trwają one krótko, w najlepszym wypadku ograniczają się do kilkuletniego okresu zauroczenia. Rozmówcy Jucewicz i Sroczyńskiego podkreślają znaczenie świadomego wyboru w miłości, podobnie jak czynił to Fromm w swojej książce „O sztuce miłości”. Długoterminowe relacje partnerskie pozwalają człowiekowi rozwinąć się emocjonalnie i przeżywać rzeczywistość na głębszym poziomie.

Fromm zwracał uwagę na to, że kiedy dwoje ludzi zakochuje się w sobie i zbliża się do siebie, są oni dla siebie nawzajem fascynującą tajemnicą, która – dzięki łączącemu ich uczuciu – nagle staje się osiągalna. Potem ta obcość się kończy i związek zaczyna się rozpadać. Wciąż pozostają jednak maski do zrzucenia, pojawiają się nowe doświadczenia, dlatego warto poznawać się przez całe życie. Partner lub partnerka jest najbliższym nam innym człowiekiem, którego możemy pokochać za jego człowieczeństwo. Psycholodzy w „Kochaj wystarczająco dobrze” zwracają uwagę na duże znaczenie tajemnicy w pożądaniu i radzą ją podtrzymywać. Wydaje mi się, że umyka im przy tym to, co zauważył Fromm – że tajemnica nie jest możliwa do odkrycia.

Bohaterowie książki „Kochaj wystarczająco dobrze” starają się, jak wskazuje tytuł, obalić romantyczny mit miłości doskonałej, czy raczej – konsumpcjonistyczny mit miłości jako natychmiastowej przyjemności. Nie mówią przy tym nic istotnie nowego o miłości. Ich wiedza wynika jednak z praktyki psychoterapeutycznej, co dodaje jej wiarygodności. Podobno ludzie przed śmiercią najbardziej żałują zmarnowanych relacji. Dlatego być może warto, żeby każdy z nas uświadomił sobie, co dla niego znaczą pewne powszechnie znane myśli o miłości.
 
Paweł Niesiołowski

wtorek, 17 lutego 2015

Lars Saabye Christensen „Odpływ”


Jest to opowieść o związku życia z pisaniem i o dojrzewaniu, które może trwać przez całe życie. Główny bohater, między innymi Chris lub Funder lub Chaplin – nosi on wiele imion w zależności od czasu i przestrzeni – spędza wakacje z matką w letnim domu w małej miejscowości w Norwegii. W głowie ma „dołki”, które męczą go i utrudniają kontakt z innymi ludźmi. Jego prawa stopa jest wykrzywiona pod dziwnym kątem. Chce zostać pisarzem. Próbuje napisać wiersz o lądowaniu człowieka na księżycu, które ma się wydarzyć za chwilę – mamy rok 1969.


Chris jest introwertykiem, który nie lubi jeść obiadów w towarzystwie innych ludzi. Matkę – najbliższą mu osobę – traktuje czasem w nieludzki sposób, ponieważ męczy go jej poświęcenie i trudno mu się od niej uniezależnić. Jest człowiekiem o wielu twarzach, który dostosowuje się do innych i próbuje się wszystkim przypodobać. Stoi w rozkroku pomiędzy bosym chłopcem Iverem Maltem, a popularnymi dzieciakami i Heidi – swoją pierwszą miłością. Iver Malt i jego rodzina zostali odrzuceni przez miejscową społeczność. Bohater dostrzega w Iverze jedną ze swoich twarzy – człowieka, który jest zamknięty we własnym świecie. Funder pisze, aby tworzyć własną tożsamość, przez co pisanie staje się rodzajem obsesji, magiczną sztuką, w której stawką jest życie. 


Fabuła „Odpływu” uwzględnia także dorosłego pisarza, który nadal próbuje uporać się ze swoim traumatycznym przywiązaniem do słowa. Opisana młodość jest zniekształcona przez pryzmat wspomnień. Dodatkowo sporą część książki zajmuje osobna – prawdopodobnie napisana przez głównego bohatera – historia Franka Farrellego, który mieszka z matką w Karmack (USA) – miejscu ponurym, pustym i martwym, jak z sennego koszmaru, zapomnianym, gdzie już nie zatrzymuje się pociąg. Szansą na zmianę staje się dla Franka posada w urzędzie na stanowisku pośrednika, czyli osoby, która przynosi mieszkańcom Karmack złe wiadomości. Psychopatycznie odporny na ludzkie dramaty i żądny uznania ze strony innych bohater sam wplątuje się w kryminalną aferę.


W całej książce, niczym refren w piosence, powtarzają się pewne motywy: lądowanie Neila Armstronga na księżycu, „Blue Skies” Elli Fitzgerald oraz „Moby Dick” Hermana Melville’a. Opisanie traumatycznych relacji rodzinnych pisarza oszczędnym – lecz niepozbawionym metafor – stylem sprawia, że „Odpływ” można porównać z rewelacyjną „Moją walką” Knausgarda. Ze względu na realistyczne odzwierciedlenie małomiasteczkowych obyczajów, przeplatające się z perspektywą „dołków” głównego bohatera i pewnym „potworem” zamkniętym przed światem – postawiłbym tę książkę na półce obok „Szczęśliwej ziemi” Orbitowskiego. Historia o Franku Farellim z Karmack z dojmującym klimatem beznadziei, osaczenia, pozorów i zbrodni przypomina mi utwory Kafki i „Rok 1984” Orwella. 


Polubiłem głównego bohatera z jego słabościami i zainteresowała mnie ta historia. Książka w kilku momentach okazała się zaskakująca, w paru innych – odkrywcza. Spodobało mi się np. rozumienie przez bohatera wolności jako możliwości zrealizowania czegoś w pełni. Zanim spali się za sobą most, warto najpierw nim przejść i doświadczyć wewnętrznej zmiany. Dany sposób postępowania jest właściwy dla określonego czasu w życiu człowieka. Tego uczą nas mity i między innymi dla lepszego zrozumienia tej myśli warto przeczytać książkę Christensena.


Paweł Niesiołowski