czwartek, 30 kwietnia 2015

Marek Bieńczyk „Jabłko Olgi, stopy Dawida”



Za poprzednią książkę („Książkę twarzy”) Bieńczyk dostał Nagrodę Nike. Oczekiwania wobec kolejnego zbioru esejów pisarza są wysokie jak posąg z Samotraki (2,40 m bez głowy, ze skrzydłami – 3,28 m). Poetycki tytuł i enigmatyczny opis na okładce („Czary i mary, o nich tutaj mowa”) obiecują równie dobrze wszystko, jak i nic. Wystarczy jednak zajrzeć na koniec książki, aby natrafić na listę lektur, z której możemy wywróżyć przygodę z „Jabłkiem Olgi, stopami Dawida”. Bieńczyk, wyjadacz literatury francuskiej, najczęściej przywołuje słowa napisane przez Marcela Prousta.

Jednym z tematów tej książki są gesty. To one zostają nam w głowie po naszych bliskich. Charakterystyczne lub przeciwnie – niepowtarzalne i mające dla podglądacza wartość epifanii. Zastanawiające przy tym, że – jak zauważa przywoływany przez Bieńczyka Kundera – jest więcej ludzi niż gestów. Gdyby ktoś mógł poznać wszystkich ludzi, w jego wspomnieniach nikt nie byłby wyjątkowy. Jeżeli pojedynczy człowiek może mieć setki znajomych na fejsie, sytuacja zaistnienia takiego boskiego oka staje się niepokojąco realna. Aż chciałoby się, żeby autor rozwinął myśl w kierunku między(nie)ludzkich analogii.

Bieńczyk szczegółowo rozważa gest Zinedine’a Zidane’a z finałowego meczu Mundialu 2006, w którym Francja zmierzyła się z Włochami. Francuski piłkarz znokautował wtedy „z byka” Włocha Marco Materazziego. Autor „Jabłka Olgi, stóp Dawida” interpretuje to wydarzenie między innymi jako wyraz melancholii. Jest to jedno z kilku miejsc w książce, w których jej autor daje się ponieść akademickiemu mnożeniu sensów ponad potrzebę. W innym miejscu karnawałowy pochód samby w Rio uznaje za najlepsze wytłumaczenie tego, że istnieje raczej coś niż nic. Rozumiem zachwyt drobnej postury intelektualisty dającego się porwać orgii zmysłów, jednak ten żart z Leibniza jest tu zbyt pretensjonalny.

Mimo, że Bieńczyk daje pierwszeństwo czytaniu naiwnemu, które nie czyni różnicy między fikcją a rzeczywistością (z czym się zgadzam), najciekawszy jest wtedy, gdy – powstrzymując swoje zapędy interpretacyjne – pisze prosto o swojej matce. Odkąd jej syn pamięta była gruba, objadała się słodyczami, o co bliscy toczyli z nią walki pod sztandarem zdrowia. W walkach tych Bieńczyk szarżował na pierwszej linii. Matka z wyrzutami sumienia pozostała gruba, gdy wielu jej antagonistów schudło już do szkieletu. Syn Marek w ramach kontrybucji przynosi jej ciasta czekoladowe aż ślinka cieknie. Cenne świadectwo pokory w świecie, gdzie w reklamie ubrań nauczycielka wf-u nazywa dzieci bez markowych ciuchów łajzami. 


Matka nie dość, że pożerała te słodycze tonami, to jeszcze nie czytała książek, nawet napisanych przez syna. W podeszłym wieku, w fazie depresyjnej, zaczęła czytać tak efektywnie, że w jednym z kolejnych tomów odnalazła własne słowo – czytadło czy dzieło – które opowiedziało jej los. Po szczegóły odsyłam do Bieńczyka. Warto go poznać choćby dla tego intymnego obrazka z przenikania się życia i literatury.

Paweł Niesiołowski

Marian Buchowski "Buty Ikara"


W pewnych środowiskach kochany za autentyczność, styl życia i twórczość. Przez innych postrzegany jako wierszokleta, tandeciarz i kreator własnego wizerunku. Choć opinii wiele to nie da się ukryć, że był ikoną popkultury lat 80. XX w. w Polsce. A jego życiorys i podejście do poezji z pewnością nie należą do przeciętnych. Właśnie doczekaliśmy się nowej biografii Edwarda Stachury spod pióra opolskiego dziennikarza Mariana Buchowskiego.

W liczącym ponad sześćset stron tomie mnoży i mieni się od wątków z życia pisarza. Nie jest to typowa biografia w czysto chronologicznym układzie, obfitująca w szczegóły tylko z życia głównego bohatera. Czas dla autora książki jest ważny i stanowi oś konstrukcji dzieła. Ale wokół dat i wydarzeń szeroko prezentuje ówczesne środowisko literackie i najbliższe grono poety. Buchowski często wraca do  przeszłości lub ubiega wydarzenia. Niejednokrotnie sprawia to wrażenie chaosu. Może się wydawać, że bohater biografii gdzieś się zgubił. 

Dziennikarz stale przytacza słowa Stachury, wypowiedzi krytyków, analizy i interpretacje tekstów.  Poprzez liczne odwołania poznajemy koneksje, poglądy i warunki pracy literatów okresu PRL-u. W „Butach Ikara” jest wiele o koncepcji wedle której żył i pisał Stachura. Jego trwanie było silnie zespolone z twórczością – jedno przenikało drugie. Pisarstwo traktował jako praktykę duchową – stąd domniemany wpływ buddyzmu w jego tekstach. Oprócz Stachury – poety poznajemy go jako syna, kolegę i męża. Narcystyczna i zaborcza natura często wpływała na konfliktowanie się ze środowiskiem szkolnym czy artystycznym. Zaskakujące jest również to, że obok przeżyć metafizycznych i mistycznych Stachura potrafił na chłodno kalkulować i zabiegać o materialny wymiar swojego życia. Tak na przykład nie odmawiał gry w karty (oczywiście na pieniądze), czy występu w sopockiej dyskotece. Buchowski oprócz odniesień do przeszłości i samej postaci pisarza dużo miejsca poświęcił recepcji twórczości Stachury. Niegdyś bardzo popularne „Stachuriady” odbywały się cyklu tygodniowym. Obecnie – w cyklu rocznym lub rzadziej. Autor nie ukrywa, że nastąpił zdecydowany odpływ fali zainteresowania Stedem. No cóż… credo pisarza chyba nieco się zdezaktualizowało, ale jak pisze Buchowski nie dla wszystkich „…pod tekstami o Stachurze zdarzają się popisy chamstwa, ale dominują pełne pasji spory, oceny, refleksje, bardzo osobiste wyznania związane z lekturą utworów […]. Potrzeba skrzykiwania się młodych ludzi zainteresowanych tym pisarzem i jego twórczością – nadal istnieje, tylko realizacja przybrała inne formy”.

Poprzez ogrom zebranych faktów z życia Edwarda Stachury udaje się go poznać jako człowieka – bez mitycznego nimbu. Autor posługiwał się źródłami historycznymi, odwiedzał muzea, miejscowości i ludzi. Bardzo dużą zaletą książki jest wykorzystanie wspomnień współtowarzyszy pieszych wędrówek czy libacji alkoholowych, w których uczestniczył Sted. W ten sposób czytający rozsmakowuje się w  klimacie  minionych lat. Pomimo wielkiego nakładu pracy Buchowski - w moim odczuciu - nie uniknął subiektywizmu. Rzeczywiście udało się włożyć buty „Ikarowi” czyli „uczłowieczyć” legendę, ale książka jest napisana z perspektywy wielbiciela Stachury. Podczas czytania czuć emocje dziennikarza, słychać jego dopowiedzenia i komentarze. Choć zakłóca to rzetelny odbiór historii Stachury, to gorąco zachęcam do sięgnięcia po „Buty Ikara” ze względu na bardzo interesujące szczegóły o samym bohaterze jak i  literackim świecie w komunistycznej Polsce.
Karolina Robak

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

"Lektury bez klucza" - "Lalka" Bolesława Prusa



17 kwietnia w Bibliotece GSA odbył się drugi wykład z cyklu "Lektury bez klucza", poświęcony "Lalce" Bolesława Prusa. O ciekawych i oryginalnych interpretacjach lektury szkolnej uczniom Gdańskiego Liceum Autonomicznego opowiedziała Roksana Blech - doktorantka Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Gdańskiego, która zajmuje się między innymi twórczością Prusa. Słuchacze mieli okazję poznać zarówno uznane, klasyczne, jak i najnowsze, czasem kontrowersyjne odczytania "Lalki". Swoistym kuriozum była tu wykładnia zaproponowana niedawno przez Jana Polkowskiego. Roksanie Blech najbliższy okazał się komentarz Bolesława Prusa do własnego dzieła. Po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że klasyka literatury może stać się przedmiotem dobrej zabawy.

środa, 15 kwietnia 2015

Zbójeckie książki Maćka Kożuszka



14 kwietnia o godzinie 12.55 w Bibliotece GSA odbyło się trzecie spotkanie z cyklu "Zbójeckie książki nauczycieli" z Maćkiem Kożuszkiem w roli głównej. Zaczęło się ironicznie - od trzech argumentów przeciwko czytaniu. W skrócie: czytający są pozbawieni opalenizny, nieczytający nie zostaną Hitlerem (który książki czytał), czytelnicy mają niską skuteczność podrywu. Pierwszym "zbójeckim pisarzem" Maćka Kożuszka był Witold Gombrowicz, szczególnie jako autor "Dziennika". Kolejne "zbójeckie książki" wysoko ustawiły poprzeczkę uczniom GAG i GLA: "Bycie i czas" Martina Heideggera oraz dzieła św. Tomasza z Akwinu. Na zakończenie słuchacze mieli okazję pogłębić swoje rozumienie muzyki hiphopowej i jej znaczenia w podtrzymaniu w ludziach urodzonych w latach 80-tych poczucia przynależności do kultury. Różnorodne literackie inspiracje, krasomówstwo i poczucie humoru Maćka Kożuszka zostały nagrodzone gromkimi brawami.