wtorek, 6 października 2015

Kristina Sabaliauskaitė "Silva rerum"



Wśród nowości wydawniczych pojawiła się godna polecenia książka Kristiny Sabaliauskaitė – litewskiej historyczki sztuki. Nad jej powieścią „Silva rerum” warto spędzić kilka jesiennych wieczorów. Gwarantuję, że perypetie siedemnastowiecznej rodziny ze Żmudzi są na tyle wciągające, że trudno będzie się rozstać z książką. 

Narwojszowie żyją na litewskiej wsi, zgodnie z regułami wyznania rzymskokatolickiego i etykiety szlacheckiej. Rodzinna idylla zostaje szybko przerwana. Dorastające dzieci chcą się usamodzielnić w Wilnie – mieście, z którego seniorzy rodu uciekli przed rzezią kozacką. Urszula wstępuje do zakonu. Kazimierz aktywnie uczestniczy w życiu studenckim, w dodatku zbliża się do Jana Bironta – mistrza retoryki, uczestnika orgiastycznych przyjęć. Młodzi Narwojszowie powoli odchodzą od wartości, w których zostali wychowani. Lawirują między świętością a nieczystością, dobrem a złem.

Po szybkim przekartkowaniu „Silva rerum” łatwo zakwalifikować powieść  do kategorii historycznej.  Takie stwierdzenie jest w pełni uzasadnione. Fabuła rozgrywa się w XVII w., niedługo po powstaniu kozackim, obok postaci autentycznych występują bohaterowie fikcyjni. Ówczesne realia wydają się być wiernie oddane. Ale zawężenie treści książki do tematyki jedynie historycznej jest uproszczeniem. W moim odczuciu książka posiada wiele innych, ważniejszych warstw. W powieści „Silva rerum” łączą się wątki egzystencjalne, sensacyjne, psychologiczne, społeczne i obyczajowe. Wiele tu pytań o sens, śmierć, wolność. Doskonale skrojeni bohaterowie, niektórzy wręcz podobni do mitycznych herosów lub wysłanników z zaświatów napędzają akcję powieści. Angażują się w sytuacje graniczne i niebezpieczne. Niejednokrotnie szczęśliwie unikają śmierci. Ich życie jest przesiąknięte wiarą w siły nadprzyrodzone, fatum, przekleństwa. 

Chociaż fabuła „Silva rerum” umiejscowiona jest na osi czasu w tym samym miejscu co wydarzenia z Trylogii Sienkiewicza, to kontakt z tekstem Kristiny Sabaliauskaitė jest zdecydowanie przyjemniejszy. Język jest czytelny, nie stylizowany na staropolski. Wydarzenia ze świata polityki (tak drobiazgowo prezentowane przez noblistę) w litewskiej powieści nikną w potoku opowieści o życiu codziennym, kulturze, mentalności. Po przeczytaniu „Silva rerum” nie czuję się przytłoczona, wręcz przeciwnie – w odświeżonej formie spojrzałam na miniony czas Rzeczpospolitej Obojga Narodów i jej obywateli.
Karolina Robak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz