poniedziałek, 30 marca 2020

Adam Silvera, "Nasz ostatni dzień"


Śmierć przychodzi niespodziewanie dla wszystkich, jednak w nie w  świecie, w którym żyje Mateo i Rufus, którzy krótko po północy otrzymują telefon od Prognozy Śmierci. Pracujące tam osoby nazywa się heroldami. Telefonu od nich nie da się wyciszyć, zapomnieć. Oprócz informacji o niechybnej śmierci przekazują jeszcze prośbę wypełnienia formularzu o pogrzebie oraz kondolencje wraz z życzeniami przeżycia dnia jak najlepiej. Trudno jednak pogodzić się z takim telefonem, gdy nie skończyło się jeszcze 18 lat. Życie jest przecież pełne możliwości i co? Nagle ma się skończyć? A co, jeśli jeszcze nie zaczęło się tak naprawdę żyć?  W takiej sytuacji zostali postawieni główni bohaterowie powieści.
Mateo boi się życia. Jest wrażliwym, strachliwym, niepewnym siebie, pozostającym w cieniu introwertykiem. Ostatecznego Dnia orientuje się, że dotarł do mety, nie biorąc nawet udziału w wyścigu. Chce raz w życiu postąpić odważnie, zanim ta możliwość zostanie mu brutalnie odebrana. Okazuje się to jednak nie lada wyzwaniem. Chłopak orientuje się, że nie ma z kim spędzić ostatnich chwil. Jego jedyni przyjaciele to nastoletnia matka i jej córeczka, której Mateo jest chrzestnym. Bohater boi się jednak, że umrze w ich towarzystwie i jeszcze przypadkiem sprowadzi na nich katastrofę. Kolejnym bliskim jest jego tata, który leży w śpiączce w szpitalu. Mateo instaluje więc aplikację  - “Mój ostatni przyjaciel”. Początkowo trafia na osoby, które jedynie wykorzystują Gonerów”.  Po jakimś czasie zauważa jednak Rufusa…
Rufus to chłopak mieszkający w domu dziecka. Przeżył wielką traumę, a teraz, w Dzień Ostateczny musi uciekać od rodziny i przyjaciół. A może to i lepiej?  Chłopcy wspólnie wyruszają na podbój ostatniego dnia. Mateo czuje się przy Rufusie bezpiecznie, przełamuje kolejne bariery, z kolei Rufus ma potrzebę zaopiekowania się tym zagubionym chłopakiem.  Czytelnik obserwuje, budującą się między nimi błyskawicznie silną więź i rosnące uczucie. Czas ucieka w zastraszającym tempie – a przecież jeszcze tyle chcą zrobić, tyle przeżyć! 
Jest to historia dwóch zupełnie różnych chłopców, którzy w zaledwie jeden dzień zakochują się w sobie i budują silną więź opartą również na przyjaźni. Książka bardzo przypomina powieść Nicole Yoon “ Słońce też jest gwiazdą” . W tekście Adama Silvera opowieść także toczy się bardzo szybko, a czytelnik nie potrafi się od niej oderwać. Oba teksty są również wzbogacone opowieściami o sytuacjach, dziejących się wokół bohaterów, dzięki czemu fabuła staje się bardziej spójna.
Czytelnik kibicuje bohaterom.  Obserwujemy ludzi, którzy za chwilę mają pożegnać się z życiem. Do końca mamy nadzieję, że może im się uda, że może przeżyją. Mateo i Rufusa nie da się nie lubić. Choć są zupełnie różni, każdy z nas na pewno znajdzie coś, w czym ich przypomina. 
Jak każdą swoją opowieść Adam Silvera tę również opiera na własnych przeżyciach o czym mówi już we wstępie. Tym razem to dla nas lekcja - bądź sobą, zanim będzie za późno. Żyjmy pełnią życia.  Mateo uświadomił to sobie zbyt późno, tak samo jak Adam, który sam mówi, że stracił wiele czasu, siedząc w swojej szafie. Książka zmusza do zastanowienia się nad życiem i działania. Do mnie dotarła świadomość kruchości życia, ulotności szans, jakie dostajemy. Zrozumiałam, że to, co mamy tu i teraz trzeba wykorzystać, a życie należy przejść bez strachu, z podniesioną głową i dumą z bycia sobą. 
Autor zawsze porusza w swoich powieściach problem związany z samoakceptacją, a zwłaszcza trudność w zaakceptowaniu swojej seksualności. Pokazuje, jak bardzo zniewolone są dzisiejsze społeczeństwa poprzez oczekiwania i opinię innych. Okazuje się, że często ludzie stają się więźniami  oczekiwań - czy to swoich czy to innych. Przez to tracimy szczęście, zamykamy się w sobie. Tworzymy sobie własne więzienie, zamykamy się w niewidzialnej celi błędów, kompleksów, strachu, złych wspomnień, bólu. Jak ptak trzymany w klatce zapomina latać, tak my zapominamy, jak żyć. Adam Silvera w powieści "Nasz ostatni dzień" pokazuje nam, jak łatwo możemy się z tego zamknięcia uwolnić, wskazując na klucze, które od początku były w naszych dłoniach. Niesamowite jest to, jak bardzo wzruszająca, a przede wszystkim pouczająca dla wszystkich może być historia dwójki nastolatków, których życie ma zakończyć się przedwcześnie.
Autor nie byłby sobą, gdyby poruszył tylko jeden temat. Podczas lektury powieści poznajemy przyjaciółkę Mateo, która – będąc nastolatką - samotnie wychowuje córeczkę. Silvera stanowczo sprzeciwia się stygmatyzacji. Pokazuję dziewczynę jako kochającą matkę, mającą pomysł na życie. Dziewczyna jest szczęśliwa, choć troszkę zmęczona swoją sytuacją. Autor tworzy bohaterkę, która udowadnia, że dziecko przed studiami wcale nie rujnuje życie, a nastoletnia matka czasem jest lepsza, niż osoba dorosła. 
Autor  stawia również pytanie: czy chcemy wszystko w życiu wiedzieć? Lepiej wiedzieć o przykrym wydarzeniu, czy pozostać w niewiedzy? Czym jest spowodowany strach przed życiem?
To jedna z tych lektur, o których - po odłożeniu na półkę - nie można przestać myśleć.  Książkę “Nasz ostatni dzień” powinni przeczytać nastolatkowie. W sposób łatwy, przyjemny przekazuję mądrość - o życiu, miłości, samoakceptacji i chwytaniu każdej chwili. Jest to książka wyjątkowa, pisana od serca i oparta na własnych doświadczeniach autora. Naprawdę warto zatopić się w tekście „Nasz ostatni dzień”.

Patrycja Pawlik, klasa 8c, Koło Recenzentów „ZGRYZ”

Artur Urbanowicz, "Gałęziste"


Jedno jezioro, duże lasy i para młodych dorosłych. Brzmi to jak jakaś tania książka dla nastolatków? A nią nie jest! Oprócz tych kilku rzeczy są jeszcze demony, nawiedzeni leśnicy, tajemnicza wioska i wiele, wiele, więcej. A czym się to wszystko wyróżnia? Na pierwszy rzut oka, niczym. Ale po przyjrzeniu się, może to być jedna z ciekawszych polskich książek ostatnich lat!  “Gałęziste” jest bowiem mrocznym thrillerem, który swoim klimatem wzbudzi u każdego czytającego dreszcze. Co - tak  naprawdę, wyróżnia  tę  powieść?  Rozbudowane  dialogi,  opisy,  ciekawa  fabuła     i interesujące postacie to tylko niektóre z atutów książki. Podczas lektury wiesz tylko, że nic nie wiesz,   a nawet zwykła fikcyjna szafa jest bardziej tajemnicza niż większość tego, co ciebie otacza. Mimo, że to debiutancka książka autora, jest ona zdecydowanie najlepsza.       
   
Czas na odrobinę fabuły. Karolina i Tomek, to para z Warszawy, która postanowiła wyjechać na urlop na Suwalszczyznę. Niestety po dotarciu na miejsce, okazało się, że mieszkanie które mieli wynająć, stoi zamknięte, a jedyna oferta to lokum zastępcze w tajemniczej pobliskiej miejscowości, Białodębach. Na miejscu wita ich Natalia Prus - młoda gospodyni, u której przez najbliższy tydzień będą mieszkać. Nie wiedzą jednak, że dziewczyna, skrywa mroczną tajemnicę.

Więcej zdradzić nie mogę, ponieważ nie chcę wam odbierać zabawy zwanej czytaniem. Artur Urbanowicz to autor thrillerów, których akcja rozgrywa się na Suwalszczyźnie. Na swoim koncie ma już trzy książki: “Gałęziste”, “Grzesznik” i “Inkub”. Każda z wymienionych pozycji zaskakuje ciekawą fabułą i umiejętnością “zrobienia ze stracha na wróble diabła”. Recenzje wszystkich tych pozycji możesz znaleźć na blogu naszej biblioteki.

            Polecam “Gałęziste” każdemu, kto ukończył szkołę podstawową i lubi ciekawe thrillery. Tylko pamiętajcie: nie czytajcie tego w lesie!
                                                                    
Filip Bryła, Koło Recenzentów „ZGRYZ”

wtorek, 17 marca 2020

Nicole Yoon, "Słońce też jest gwiazdą"


Dzisiejszą recenzję chciałabym poświecić książce autorstwa Nicole Yoon - „Słońce tez jest gwiazdą”. Jej wcześniejsza, debiutancka powieść „Ponad wszystko” trafiła  na  szczyt  listy bestsellerów „New  York   Timesa”      i przetłumaczono  ją  na  ponad  20  języków. „Słońce też jest gwiazdą” wydaje się równie błyskotliwą historią, która niewątpliwie zapadnie w pamięć wielu czytelnikom.
Główną bohaterkę powieści poznajemy w dniu, w którym ma być deportowana na Jamajkę - czyli do kraju, w którym się urodziła. Na terenie Stanów Zjednoczonych przebywa z rodziną nielegalnie i gdy jej ojciec przypadkowo wyjawia prawdę - muszą wrócić tam, skąd przybyli. Natasha wyjechała z kraju, gdy miała zaledwie osiem lat. Nie chce wracać do ojczyzny. W USA ma przyjaciół, szkołę, dom i chłopaka. Jakby nieszczęść było mało dziewczyna właśnie dowiedziała się o zdradzie swojego chłopaka. Bohaterka jest wściekła na cały świat, na swojego „byłego”, na ojca, a nawet na swoich znajomych, którzy nie rozumieją jej rozterek i dylematów. Próbuje dosłownie wszystkiego, aby ocalić swoje dotychczasowe życie. Nawet ostatniego dnia próbuje jeszcze dostać się do dobrego prawnika, zajmującego się tego typu sprawami. Właśnie wtedy spotyka na swojej drodze Daniela. Chłopak ratuje jej życie, odciągając od jadącego samochodu. Ma on  właśnie  składać podanie na Yale, aby            w przyszłości zostać prawnikiem.
Natasha odmienia sposób myślenia Daniela o jego przyszłości, a chłopak sprawia, że dziewczyna zaczyna  inaczej postrzegać otaczający ją świat. Czy da się zakochać w jeden dzień? 
Akcja całej książki trwa zaledwie jeden dzień, zaledwie kilka godzin - bo tyle ma Natasha, zanim zostanie deportowana.
Nicole Yoon nie ogranicza się do pokazania dylematów Natashy. Ciekawie wnika w historie innych bohaterów książki, sprawiając, że tekst wydaje się niezwykle interesujący i barwny. Pokazuje, że najdrobniejsza sprawa, każda nasza decyzja może mieć wpływ na szeroko pojęty wszechświat. Przy tej okazji wprowadza do swojego tekstu znaną teorię Edwarda Lorenza, któremu nauka zawdzięcza pojęcie „efektu motyla”. Jego badanie udowodniło, że nawet mało znaczący ruch skrzydeł motyla może, po jakimś czasie, spowodować huragan po drugiej stronie globu.
Niekonwencjonalni bohaterowie książki Nicole Yoon są bardzo realistyczni i każdy z nas może się z nimi utożsamiać, dzięki czemu historia zdaje się być bardziej wiarygodna. Natashy i Daniela nie da się nie lubić, więc czytelnik zaczyna im kibicować w ich miłosnej przygodzie.
Uważam, że książka porusza wiele ważnych tematów. Jednym z nich jest rasizm. Innym problemem jest uzależnienie młodych ludzi od decyzji rodziców, ich wyobrażeń na temat naszej przyszłości. Autorka odważnie pyta o to, kto powinien decydować o naszych wyborach - my, czy nasi bliscy, którzy przecież „lepiej wiedzą, co dla nas najlepsze”.
Moim zdaniem lektura jest warta przeczytania. Myślę, że wielu młodym osobom może pomóc przy podjęciu kluczowych decyzji oraz zmienić ich nastawienie do świata. Jednak w związku z „romansowym” charakterem opowiadania,  książka jest skierowana głównie do dziewcząt.


Patrycja Pawlik, klasa 8c, Koło Recenzentów „ZGRYZ”