Śmierć przychodzi niespodziewanie
dla wszystkich, jednak w nie w świecie, w którym żyje Mateo i Rufus,
którzy krótko po północy otrzymują telefon od Prognozy Śmierci. Pracujące tam
osoby nazywa się heroldami. Telefonu od nich nie da się wyciszyć, zapomnieć.
Oprócz informacji o niechybnej śmierci przekazują jeszcze prośbę wypełnienia
formularzu o pogrzebie oraz kondolencje wraz z życzeniami przeżycia dnia
jak najlepiej. Trudno jednak pogodzić się z takim telefonem, gdy nie skończyło
się jeszcze 18 lat. Życie jest przecież pełne możliwości i co? Nagle ma się
skończyć? A co, jeśli jeszcze nie zaczęło się tak naprawdę żyć? W takiej sytuacji zostali postawieni główni bohaterowie
powieści.
Mateo boi się życia. Jest
wrażliwym, strachliwym, niepewnym siebie, pozostającym w cieniu
introwertykiem. Ostatecznego Dnia orientuje się, że dotarł do mety, nie biorąc nawet udziału w wyścigu. Chce raz w życiu
postąpić odważnie, zanim ta możliwość zostanie mu brutalnie odebrana. Okazuje
się to jednak nie lada wyzwaniem. Chłopak orientuje się, że nie ma z kim
spędzić ostatnich chwil. Jego jedyni przyjaciele to nastoletnia matka i jej
córeczka, której Mateo jest chrzestnym. Bohater boi się jednak, że umrze w ich
towarzystwie i jeszcze przypadkiem sprowadzi na nich katastrofę. Kolejnym
bliskim jest jego tata, który leży w śpiączce w szpitalu. Mateo instaluje więc
aplikację - “Mój ostatni przyjaciel”. Początkowo trafia na osoby, które
jedynie wykorzystują „Gonerów”. Po jakimś czasie
zauważa jednak Rufusa…
Rufus to chłopak mieszkający w domu
dziecka. Przeżył wielką traumę, a teraz, w Dzień Ostateczny musi uciekać od
rodziny i przyjaciół. A może to i lepiej? Chłopcy
wspólnie wyruszają na podbój ostatniego dnia. Mateo czuje się przy Rufusie
bezpiecznie, przełamuje kolejne bariery, z kolei Rufus ma potrzebę
zaopiekowania się tym zagubionym chłopakiem. Czytelnik obserwuje, budującą się między nimi błyskawicznie silną więź i rosnące
uczucie. Czas ucieka w zastraszającym tempie – a przecież jeszcze tyle
chcą zrobić, tyle przeżyć!
Jest to historia dwóch zupełnie
różnych chłopców, którzy w zaledwie jeden dzień zakochują się w sobie i
budują silną więź opartą również na przyjaźni. Książka bardzo przypomina powieść
Nicole Yoon “ Słońce też jest gwiazdą” . W tekście Adama Silvera opowieść także
toczy się bardzo szybko, a czytelnik nie potrafi się od niej oderwać. Oba teksty
są również wzbogacone opowieściami o sytuacjach, dziejących się wokół
bohaterów, dzięki czemu fabuła staje się bardziej spójna.
Czytelnik kibicuje bohaterom. Obserwujemy ludzi, którzy za chwilę mają
pożegnać się z życiem. Do końca mamy nadzieję, że może im się uda, że może
przeżyją. Mateo i Rufusa nie da się nie lubić. Choć są zupełnie różni, każdy z
nas na pewno znajdzie coś, w czym ich przypomina.
Jak każdą swoją opowieść Adam
Silvera tę również opiera na własnych przeżyciach o czym mówi już we wstępie.
Tym razem to dla nas lekcja - bądź sobą, zanim będzie za późno. Żyjmy pełnią
życia. Mateo uświadomił to sobie zbyt późno, tak samo jak Adam,
który sam mówi, że stracił wiele czasu, siedząc w
swojej szafie. Książka zmusza do zastanowienia się nad życiem i działania. Do
mnie dotarła świadomość kruchości życia, ulotności szans, jakie dostajemy.
Zrozumiałam, że to, co mamy tu i teraz trzeba wykorzystać, a życie należy
przejść bez strachu, z podniesioną głową i dumą z bycia sobą.
Autor zawsze
porusza w swoich powieściach problem związany z samoakceptacją, a zwłaszcza
trudność w zaakceptowaniu swojej seksualności. Pokazuje, jak bardzo zniewolone
są dzisiejsze społeczeństwa poprzez oczekiwania i opinię innych. Okazuje się,
że często ludzie stają się więźniami oczekiwań - czy to swoich czy to
innych. Przez to tracimy szczęście, zamykamy się w sobie. Tworzymy sobie własne
więzienie, zamykamy się w niewidzialnej celi błędów, kompleksów, strachu, złych
wspomnień, bólu. Jak ptak trzymany w klatce zapomina latać, tak my zapominamy,
jak żyć. Adam Silvera w powieści "Nasz ostatni dzień" pokazuje nam,
jak łatwo możemy się z tego zamknięcia uwolnić, wskazując na klucze, które od
początku były w naszych dłoniach. Niesamowite jest to, jak bardzo wzruszająca,
a przede wszystkim pouczająca dla wszystkich może być historia dwójki
nastolatków, których życie ma zakończyć się przedwcześnie.
Autor nie byłby
sobą, gdyby poruszył tylko jeden temat. Podczas lektury powieści poznajemy
przyjaciółkę Mateo, która – będąc nastolatką - samotnie wychowuje córeczkę.
Silvera stanowczo sprzeciwia się stygmatyzacji. Pokazuję dziewczynę jako
kochającą matkę, mającą pomysł na życie. Dziewczyna jest szczęśliwa, choć
troszkę zmęczona swoją sytuacją. Autor tworzy bohaterkę, która udowadnia, że
dziecko przed studiami wcale nie rujnuje życie, a nastoletnia matka czasem jest
lepsza, niż osoba dorosła.
Autor stawia również pytanie: czy chcemy
wszystko w życiu wiedzieć? Lepiej wiedzieć o przykrym wydarzeniu, czy pozostać
w niewiedzy? Czym jest spowodowany strach przed życiem?
To jedna z tych
lektur, o których - po odłożeniu na półkę - nie można przestać myśleć.
Książkę “Nasz ostatni dzień” powinni
przeczytać nastolatkowie. W sposób łatwy, przyjemny przekazuję mądrość - o
życiu, miłości, samoakceptacji i chwytaniu każdej chwili. Jest to książka
wyjątkowa, pisana od serca i oparta na własnych doświadczeniach autora. Naprawdę
warto zatopić się w tekście „Nasz ostatni dzień”.
Patrycja Pawlik, klasa 8c, Koło Recenzentów „ZGRYZ”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz