Joshua Hammer przemierza kilometry i podróżuje w czasie, aby opowiedzieć historię skarbów z Timbuktu. Patrzy na Afrykę świeżo i bez stereotypów.
“Europejscy historycy i filozofowie
uważali czarnoskórych Afrykanów za niepiśmienny lud bez historii, lecz rękopisy
z Timbuktu temu przeczyły - gdy większość Europy pogrążona była w wiekach
średnich, na południe od Sahary rozwijało się złożone, swobodnie myślące
społeczeństwo”. Okazuje się, że północna Afryka posiadała od XIV w. ważny
ośrodek nauki i kultury, do którego przybywali studenci z odległych państw
Półwyspu Arabskiego, a miejscowi skrybowie tworzyli wspaniale zdobione
manuskrypty dotyczące m.in. astronomii czy medycyny.
Abdel Kader Haidara to poszukiwacz książek
z Instytutu Ahmeda Baby. Podczas swojej pracy pozyskał dla ośrodka bezcenne rękopisy. Działał na rzecz popularyzacji zbiorów z Timbuktu na
świecie i zrzeszania bibliotekarzy z regionu. Gdy miasto znalazło się pod
okupacją organizacji terrorystycznych, Haidara zrealizował plan ocalenia
zbiorów z miejscowych bibliotek. Tropem tego bibliotekarza podąża Joshua Hammer
i zabiera nas w podróż za rękopisami.
„Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu” to opowieść
o pasji i odwadze Abdela Kadera Haidara. Momentami odnoszę wrażenie, że
historia tego bibliotekarza jest nieprawdziwa - bo tak bogata i niecodzienna.
Dla mnie to przede wszystkim książka o historii kultury w Mali - intelektualistach,
targach książek, kanonie literatury islamu. Joshua Hammer wnosi nowe spojrzenie
na Afrykę i popiera je konkretnymi argumentami. Ponadto nie stroni od
współczesnej historii regionu. Opisuje genezę i działania terrorystów, problemy
polityczne i społeczne w Mali. Autor wykorzystuje różne gatunki literackie,
pisze w prosty i dosadny sposób. Dzięki nietuzinkowym bohaterom i ciekawości
autora „Hardcorowych bibliotekarzy z Timbuktu” czyta się jak dobry kryminał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz