piątek, 13 czerwca 2014

Amanda Hocking "Zamieniona"


"Zamieniona", jak głosi okładka, jest na 4 miejscu bestsellerów New York Timesa i wywołała sensację wydawniczą na miarę "Zmierzchu", a nawet "Harry'ego Pottera". Mało tego, czytelnicy kochają tę powieść, a na całym świecie można kupić jej egzemplarze...
To zabawne, że tak wiele osób (łącznie ze mną) o tej książce nigdy nie słyszało.
Opis fabuły mnie nie powalił, okładka też niespecjalnie, ale że:
a) to prezent,
b) jest tyle pozytywnych opinii, w tym samego "NYT", no to... musi w tej pozycji coś być, nie?,
c) potrzebowałam akurat porządnego odmóżdżenia po "Maskach" i "Słowniku egzystencji" w środku autorstwa Peipera, który nieźle mnie wymęczył.
Więc przeczytałam.
Wendy to zwyczajna nastolatka. Błąd. Niezwyczajna. Bo nie potrafi odnaleźć porozumienia ze światem, zupełnie nie pasuje do swojej rodziny, no i... och, no tak - jej matka chciała ją zabić nożem do krojenia tortu, gdy nasza bohaterka miała 6 lat.
Oczywiście w otoczeniu Wendy pojawia się mroczny przystojniak, który nie tylko się na nią ciągle gapi, ale również wyjawia prawdę o jej prawdziwym pochodzeniu. Okazuje się (oczywiście), że dziewczyna należy do rasy o wdzięcznej nazwie TRYLLE. Co to za rasa? A nie zdradzę, bo nie będziecie zachwyceni spoilerami. Wspomnę tylko, że Trylle mają magiczne zdolności, a sama Wendy okaże się bardzo ważną osobą...

Schematy, schematy, schematy! Niemal we wszystkim! Wprawdzie sam pomysł na napisanie książki o fascynującej, wyniosłej rasie Trylli, które mają, trzeba przyznać, dziwaczne zwyczaje, był niezły, ciekawy, z pewnością oryginalny, ale reszta...
Zagubiona dziewczyna, która nie potrafi odnaleźć się w świecie, bo oczywiście jest kimś wyjątkowym. I jest (aaa!!!) zabójczo piękna. Ale o tym nie wie, rzecz jasna. Znajdzie się też mroczne ciacho, który przez całą książkę pokazuje całym sobą, że wie coś, czego ona nie wie. Takich książek jest naprawdę wiele.
Ale nawet, jeśli pominę w mojej ocenie schematy (w końcu dziś większość książek młodzieżowych się na nich opiera), to i tak "Zamieniona" wypada kiepsko. A co mi przeszkadzało?
Na pewno bohaterowie. Wyjątkowo źle wykreowani. Brak im charakteru, charyzmy, nie mogliby istnieć w prawdziwym świecie. I są niesamowicie do siebie podobni. Może poza jedną bohaterką, która po prostu przyciąga do siebie wszystkie najgorsze wyzwiska, ale za to jest ciekawa.
Wendy, która podobno jest porywcza, przypomina rozpuszczoną, głupiutką, pustą, ale tchórzliwą i siedzącą cicho, gdy po niej jadą dziewczynkę. Jej zachowania były dla mnie momentami zupełnie niezrozumiałe. Inne postacie - niestety - w większości nie wypadają lepiej, niektóre po prostu żałośnie.

Książka jest napisana słabo. Chociaż czyta się ją niesamowicie szybko i lekko, to autorka dosyć nieudolnie prowadzi fabułę. Wygląda to tak, jakby pisała powieść w dużych odstępach czasu. Wszystko jest niespójne, nie trzyma się kupy. Ponadto przez większość tej pozycji... nic się nie dzieje! Wątku fantasy jest tu chyba najmniej. Przeważają błahe, niemające znaczenia sceny. Panuje nuda. Prawie nic nie wiemy o tych całych Tryllach, bo Amanda Hocking woli opisać, jak Wendy obejrzała film z przyjacielem. Takie sceny dominują. Mnóstwo "lania wody". To po prostu złe wykorzystanie pomysłu.

Poza tym, na początku książki wszystko dzieje się zbyt szybko, nie ma najmniejszego sensu. Bohaterka nic nie wie o jakimś kolesiu, jest jej obojętny? Bach, parę stron później już go lubi i czuje dreszcze podniecenia, gdy na nią patrzy! Emocje, zachowania bohaterów zmieniają się w ogóle w tempie błyskawicy.

Dialogi są sztuczne i kiepskie. Niektóre wypadają całkiem, całkiem, ale większość uważam za sztywne i nienaturalne.

Zakończenie... autorka popędziła sprintem do finiszu, to widać niestety gołym okiem. Niewiele rzeczy jest wyjaśnionych, wszystko zdarzyło się tak nagle i wydaje się nie mieć sensu. Hocking zakończyła wyjątkowo nieudolnie.

Czy "Zamieniona" ma zalety? Ma. Dobry, mocny początek, który zapowiadał jednak całkiem niezłą książkę, ciekawy, oryginalny pomysł i fajne, barwne, dopracowane opisy. Momentami nawet lekko bajkowe. Szkoda tylko, że atutów Amanda Hocking ma w 1 części swej "Trylogii TRYLLE" tak mało.

Podsumowując: jest to powieść na pewno lekka, niewymagająca myślenia, słabo napisana, kiepska. Można przeczytać tylko dla odmóżdżenia i relaksu (chociaż ja się nieźle wkurzałam podczas czytania) albo poczynienia dobijających obserwacji na temat dzisiejszej literatury.

Ocena końcowa: 3.5/10

Pola Biblis, kl. 6 b GASP

1 komentarz: