Analiza i interpretacja wiersza Julii Fiedorczuk "Kompost"
Badania nad istotą człowieka i natury istniały praktycznie od początków nauki. Od antyku do współczesności ludzkość poznaje coraz lepiej tajniki świata oraz jej samej. Według Novalisa „nie znamy głębin naszego ducha" - nic dziwnego więc, że chcemy je odkryć, ale jednocześnie poznajemy głębiny oceanów, obserwujemy procesy fotosyntezy organizmów zwanych „żywymi". Wydawałoby się, że biologiczny preparat badany szkiełkiem i okiem nie różni się wiele od ludzi, którzy obserwują także siebie od samego początku istnienia. Dlaczego zatem w dzisiejszym świecie panuje przeświadczenie o podziale życia na człowieka i przyrodę? Czy nie spotkaliśmy się z pojęciami „kultura" i „natura", które z definicji mają się wykluczać? Mimo tak licznych działań na rzecz ochrony środowiska niewiele jest tak naprawdę świadomości, że człowiek i natura to nierozerwalna jedność - nie ze względów tylko ekonomicznych czy estetycznych. Wiersz Julii Fiedorczuk Kompost opowiada o odwiecznym kręgu życia, tętniącym we wnętrzu ludzkiego ciała, jego myślach i otoczeniu. Utwór ukazuje kontemplację nad istnieniem i rozważaniem zależności między człowiekiem a nieśmiertelną naturą.
Utwór reprezentuje ekopoezję i
związaną z nią ekokrytykę. Kompost,
pochodzący ze zbioru Tlen, nie jest
jedynym wierszem Julii Fiedorczuk poruszającym temat zależności między
człowiekiem a naturą. Już sam tytuł tekstu kieruje odbiorcę na tę tematykę. Słowo
„kompost" przywodzi na myśl zgniliznę, rozkład i martwe szczątki
organizmów, co nie kojarzy się pozytywnie. Jednak tytuł nie jest przypadkowy,
ponieważ słowo to pełni w nim inną rolę. Podmiot liryczny przedstawia ją nam w
pierwszej strofoidzie skromnym, lecz ciekawym obrazem poetyckim - Te maleństwa, które jedzą ciała liści na
podłodze lasu. Nie ma wątpliwości, że przez „maleństwa" należy
rozumieć drobne organizmy - saprofity i saprobionty - zajmujące się rozkładem
materii. Podłoga lasu jest tu ściółką leśną, glebą, na której leżą „ciała
liści". Ale czy liście mają ciała? Już w pierwszym wersie wiersza przyroda
zostaje poddana personifikacji - podmiot liryczny daje roślinie ciało, jakby
traktował ją na równi z człowiekiem i zwierzętami. Wszak rośliny również
nazywane są „organizmami żywymi", w tekście Fiedorczuk są bohaterami
lirycznymi. W kolejnych wersach podmiot liryczny ujawnia się (wskazuje to na
lirykę bezpośrednią) i rozciera w palcach
zimną grudkę ziemi. Proch zaś wypełnia
poziomice egzotycznej mapy, którymi są linie papilarne człowieka. Co zatem
mówi pierwsza strofoida o głównym temacie tekstu? Zdawałoby się, że chłodne i
przesiąknięte biologizmem obserwacje podmiotu lirycznego funkcjonują w utworze
lirycznym tylko dzięki subtelnym metaforom, jednak ich istotą nie są wcale badania
naukowe nad rozkładem organizmów bądź ziemią, lecz refleksja na temat procesów
życia w świecie. Podmiot liryczny reprezentuje tu postawę kontemplacyjną wobec
elementarnych form życia, które z jednej strony umierają i zostają poddane
rozkładowi, ale z drugiej - nadal trwają. Zimna
grudka ziemi jest symbolem końca i początku, które w istocie nie istnieją,
ponieważ życie i jego bieg w przyrodzie zataczają krąg. W wierszu zostaje
przedstawiony paradoks ziemskiego istnienia, w którym śmierć rodzi nowe życie.
Obrazuje to tytułowy Kompost, który jest
materią powstałą ze szczątków martwych organizmów, a wspomaga wzrost nowych,
żywych roślin.
Podmiot liryczny w swoich
obserwacjach i poetyckiej medytacji nie poprzestaje jednak na potwierdzeniu odwiecznej
reguły obiegu życia w przyrodzie, ale zgłębia też zagadnienie zależności między
człowiekiem a światem natury. W moich
tętnicach koncert obcej muzyki,/ szum krwi i życia - czytamy. Czy ma to
oznaczać, że krążąca krew – symbol życia w ludzkim ciele - jest osobie mówiącej
obca? Czy to możliwe, aby znajdujące się wewnątrz człowieka istnienie, było
odbiciem otaczającej go natury? Na takie wyjaśnienie wskazywałyby kolejne
części tekstu: Wdech i wydech. Wdech i
wydech poza mną. Możemy zatem powiedzieć, że byt ludzki - jego biologiczna natura,
krew i pochodny od niej duch - jest nierozerwalnie połączony ze światem
zewnętrznym. Podmiot liryczny czuje oddychanie zarówno w sobie, jak i poza
sobą, ponieważ powietrze, jakim oddycha świat, jest to samo. Człowiek jest
częścią ekosystemu, kręgu życia - czuje w sobie istnienie całego świata,
rozciera w palcach grudkę ziemi, dla której ludzkie palce stają się potężną,
nieznaną i zawsze inną mapą. Jednocześnie, mimo tak ważnej roli, czuje się
niewiele znaczącym, małym elementem rzeczywistości - za pomocą porównania
określa się jako listek płynący z prądem rzeki, który nie ma wpływu na swój
los. Można się tu zastanawiać nad intencją takiego ukazania relacji między
człowiekiem a naturą - z jednej strony „ludzki” podmiot liryczny czuje sie
listkiem w wodzie, z drugiej zaś - ów listek jest personifikowany, odbywa wyboistą podróż wodospadami z widokiem na niebo, którego w istocie
liść nie może dostrzec. Roślina więc ma cechy ludzkie, a człowiek czuje
połączenie z rośliną.
Osoba mówiąca w wierszu posługuje
się metaforą ludzkiego życia jako listka, niesionego z prądem rzeki nie tylko,
aby podkreślić przypadkowość losu, ale także jego ulotność i kruchość. W Kompoście można dostrzec bowiem
uniwersalny motyw przemijania - krótkość życia i jego nietrwałość zostaje
przedstawiona poprzez poetyckie obrazy cyklicznie obumierającej natury. W
drugiej strofoidzie czytamy: szum krwi i
życia, które mnie chwilowo gości jak rzeka/ przypadkowy liść. Człowiek - i
każda inna istota - nie tylko jest więc przypadkowym liściem, ale także bytem obecnym
w rzece życia tylko chwilowo. Czy każdy element ekosystemu jest drobiną, nic
nie znaczy? Na to wskazywałyby słowa: Ołów
chmur pocięty żyłkami gałęzi,/ białe słońce, wiatr i poruszenie skrzydeł,/ bez
znaczenia, oczy, pazury i pierze,/ bez
znaczenia iskra między ciemnościami. Ten obraz poetycki wykorzystuje
metaforycznie opisywaną przyrodę (np. poprzez synestezję ołów chmur, które przed burzą sprawiają wrażenie ciężkich przez
wygląd; lub przenośne określenie gałęzi jako żyłki), aby uchwycić chwilę, kiedy
podmiot liryczny kładzie się na mchu i patrzy w niebo. Poszczególne elementy
otoczenia dają wrażenie zatrzymania czasu, jednak anafora bez znaczenia udowadnia nietrwałość bytów, zarówno „nieożywionych”
- chmur, słońca, wiatru - jak i żywych stworzeń, które mają skrzydła, oczy czy
pazury. Są one tylko iskrą, zapalającą się i gasnącą w mgnieniu oka. Dodatkowo
ulotność życia zdaje się być potwierdzona graficznie przez przeniesienie
zakończenia zdania do kolejnej strofoidy, co daje wrażenie rozproszenia myśli. Kontemplowanie
tak opisanej chwili życia, znikomości każdego istnienia, zostaje podsumowane
przez metaforę ponieważ jestem zgięciem
wielkiej płachty czasu. Podmiot liryczny zdaje sobie sprawę z krótkości i
przypadkowości swego życia (zgięcia)
w czasie (wielkiej, nieskończonej płachcie).
Refleksyjną warstwę tekstu znacząco
podkreślają obecne w nim motywy akwatyczne. Woda w utworze jest rzeką życia, w
której płyną jednostkowe, zależne od jej prądów istnienia. Rzeka jest też wodą ciemną jak milczenie, na której
zmarszczka symbolizuje pojedynczy żywot, jego nietrwałość i znikomość. Jednakże
ostatnia - już wcześniej cytowana strofoida - łączy rozważania na temat
połączenia istnień oraz przemijania w jeden wielki krąg życia. Przedstawia
rzekę wpadającą do morza, w której - mimo wszechobecnej w świecie śmierci - płyną obojętne
ryby oraz zakwita metaforyczna żywa łąka czerwonych ukwiałów. Ten plastyczny
obraz poetycki zdaje się wyrażać Heraklitejską ideę panta rhei. Znany grecki filozof przyrody opisywał rzeczywistość jako przestrzeń nieustannej
zmiany, głosząc, że „wszystko płynie" - świat jest niczym rzeka, która
nigdy się nie zatrzymuje, podkreślając jedność wszelkich przeciwieństw. Czyż
właśnie nie o tym jest wiersz Julii Fiedorczuk? Wszak czytamy w nim o
przemijaniu i braku stałości w świecie, ale jednocześnie o stałości natury.
Mimo śmierci różnych istnień, życie - paradoksalnie - nadal trwa właśnie dzięki
nim. Ostatnia strofoida jest więc powrotem do myśli z pierwszych wersów wiersza,
tworząc kompozycyjną klamrę – dostrzegamy tu w pełni sens tytułu, ideę owego kompostu, który stworzony ze zmarłych
organizmów, daje nowe życie. Rzeka, będąca życiem, nigdy się nie zatrzyma, a
mimo niestałości ukwiały nadal będą kwitnąć, a obojętne ryby płynąć.
Jak widać utwór Julii Fiedorczuk
jest głęboki i skomplikowany. Utrzymany w konwencji ekopoezji tekst
charakteryzuje się afirmacją biologizmu a zarazem intelektualizmem. Za pomocą poetyckich
obrazów przyrody oraz niespotykanych porównań i przenośni (jak życie zgięciem w płachcie czasu) zostaje
pokazana nietrwałość poszczególnych istnień połączona z wiecznym trwaniem życia
i stałością natury. Tym sposobem wiersz wyraża myśl Heraklita,
według której wszystko nieprzerwanie płynie. W tym nieskończonym,
uzupełniającym się ekosystemie - tytułowym Kompoście
- człowiek zajmuje miejsce na równi z innymi organizmami żywymi. Jest również
niestałą, ale jednak istotną częścią świata. Podmiot liryczny, którego
refleksje mają charakter kontemplacyjny, czuje w sobie obecność natury i swoją
z nią jedność. Wiersz opowiada zatem o zależności między człowiekiem a światem
przyrody, którego jest elementem. Porusza kwestię nieprzerwanego kręgu życia,
który obecny jest w każdej żywej i martwej istocie.
Zuzanna Pobłocka,
klasa II E,
III Liceum Ogólnokształcące w Gdańsku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz