czwartek, 24 kwietnia 2014

China Mieville „Dworzec Perdido”



Sięgnąłem po tę książkę, aby poznać obcy mi dotychczas, lecz pociągający jak ostre zapachy egzotycznej kuchni, steampunk. Jest to odmiana fantastyki naukowej lub pewna estetyka. Pozwolę sobie przytoczyć definicję steampunku ze strony Retrostacja:

„Steampunk łączy stare mity z nowymi – spogląda z nostalgią na Wiek Pary (STEAM), ale z przekornej, obrazoburczej perspektywy końca XX i początku XXI wieku (PUNK). Jego nazwa wywodzi się od cyberpunku, futurystycznej mody z lat 1980.: cyberpunk to mroczna industrialna przyszłość, a steampunk – mroczna industrialna przeszłość”. 


Komputer w stylu steampunkowym

Steampunk to atmosfera epoki wiktoriańskiej i niesamowity rozwój techniki. Nie jest to jednak technika oparta na bliskiej człowiekowi XXI wieku elektronice, lecz na mechanice poddanej obróbce punkowej wyobraźni. Zamiast komputera mamy więc maszynę różnicową.

„Dworzec Perdido” jest kultową powieścią steampunkową. Przenosimy się w niej do Nowego Crobuzon – miasta z ogromnymi fabrykami zanieczyszczającymi powietrze spalinami, tajną policją w brutalny sposób rozprawiającą się z rebeliantami, więzieniami, w których taumaturdzy mutują skazańców zgodnie ze swoją wolą oraz licznymi rasami humanoidów. Są tu: ludzie-owady (khepri), ludzie-ryby (vodyanoi), ludzie-ptaki (garudowie), a nawet – ludzie-kaktusy. Główny bohater, człowiek o imieniu Isaac Grimnebulin, za pomocą maszyny kryzysowej spróbuje zmienić prawa natury i ocalić miasto przed zabójczymi ćmami. Będzie potrzebował pomocy między innymi boga-pająka oraz wielkiego świadomego konstruktu z wysypiska śmieci.

Garuda

Khepri

Udało mi się wyżej tylko w niewielkiej części oddać bogactwo świata przedstawionego na 650 stronach „Dworca Perdido”. Rasy i postacie stworzone w książce są wystarczająco ciekawe i dziwne, aby zrobić dobre wrażenie na czytelniku, który przeczytał już niejedną powieść science fiction. Fascynujące jest dla mnie steampunkowe umagicznienie techniki dokonujące się przez ekstremalne rozwinięcie mechaniki. To połączenie przeciwieństw ma w sobie spory potencjał romantyczny i China Mieville wykorzystuje go w ciekawy sposób. Przykładem jest maszyna korzystająca z energii kryzysowej powstającej z naukowego złamania praw nauki. 

Mam pewien problem z tą książką – mimo, że jest ona pełna ciekawych pomysłów, to niewiele z tego wynika. Pewien potencjał filozoficzny można przypisać postaci Tkacza – boga-pająka, który śni na jawie i porusza się w dwóch wymiarach, tkając pajęczynę świata. To jednak zbyt mało, aby po skończonej lekturze mieć poczucie dotknięcia czegoś ważnego i pięknego, co znajduje się głębiej, pod naskórkiem codzienności. A właśnie takich przeżyć szukam w literaturze.

Paweł Nieisołowski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz