piątek, 28 października 2016

Maja Wolny "Czarne liście"




Małe miasteczka mają w sobie szczególną aurę. Zachwycają gościnnością mieszkańców, tempem życia, zatrzymaną w czasie architekturą. Jednak zauroczenie szybko mija, gdy za powierzchownym pięknem kryją się mroczne historie. Na mapie Polski znajdziemy kilka takich miast. Jednym z nich są Kielce – leżące w sercu Gór Świętokrzyskich, znane z harcerskich zlotów i pieszych szlaków turystycznych. Na świecie są kojarzone z jednym – z pogromem mniejszości żydowskiej. Właśnie wydarzenia z domu przy ul. Planty 7 przypomina Maja Wolny.

„Czarne liście” to powieść dwóch bohaterek: Weroniki Czerny i Julii Pirotte. Pierwsza z nich mieszka we współczesnych Kielcach, jest pracowniczką tamtejszego uniwersytetu i samotną matką. Druga to doświadczona wojną fotoreporterka. Obydwie – choć żyją w innych czasach – bardzo wiele łączy. Ich działanie jest pełne konsekwencji, siły i odwagi. Weronika manifestacyjnie mówi o swoich poglądach. W obliczu zagrożenia ze strony swojego partnera, porzuca go. Bez wahania separuje się od matki – ludowej antysemitki. Julia Pirotte podczas wojny straciła całą rodzinę. Za poglądy komunistyczne trafiła do więzienia, a jedyną szansą na odnalezienie spokoju okazała się emigracja do Francji i małżeństwo z rozsądku. Losy dwóch kobiet krzyżują wydarzenia z lipca 1946 roku.

W powieści czas realny miesza się z przeszłością, bohaterowie współcześni z historycznymi, fikcja z prawdą. Tak potężne zróżnicowanie prowadzi do przeładowania treści i poczucia zagubienia. Rozjaśnienie przychodzi w momencie, gdy zaczynamy dostrzegać powiązania między poszczególnymi bohaterami lub wydarzeniami (np. analogia między zaginięciem dziecka Weroniki Czerny, a poszukiwaniami Henryka Błaszczyka w lipcu 1946 roku). Poprzez tak zbudowaną fabułę, autorka daje jasno do zrozumienia, że wydarzenia z przeszłości rzutują na naszą codzienność. Potwierdza to jedna z bohaterek powieści: „...my mieszkańcy Kielc, wszyscy dzielimy historię swojego miasta i nikt nie ma prawa wyciągać karzącej dłoni na innych, bo każdy nosi w sobie po kawałeczku nie tyle winy, ile pamięci o tych wydarzeniach”.

Wybierając tę książkę, liczyłam na gęsto utkaną powieść historyczną z drobiazgowymi opisami bohaterów i wyrazistym tłem polskiego powojnia. Okazało się, że Maja Wolny postawiła na kryminał z elementami romansu i powieści historycznej. Chociaż nie jestem wielbicielką lekkiego pisania na trudne tematy, to jednak muszę przyznać, że koncepcja autorki bardzo mi się spodobała. Prostsza forma daje szansę dotarcia do szerszego grona czytelników. Po sukcesie ostatniej powieści Anny Dziewit – Meller można przypuszczać, że prawdziwe historie „ubrane w literacką szatę”, wypełniają pewną lukę wydawniczą. Dlatego “Czarne liście” również mają szansę okazać się sukcesem wydawniczym. Esencją tekstu – w moim odczuciu – jest uświadomienie znaczenia pogromu kieleckiego. Jest to niezwykle ważne, bowiem wokół tego tematu narosło wiele mitów. Przez lata opinię publiczną posiłkowano informacjami o prowokacji pogromu, więc odpowiedzialność za śmierć ponad 40 osób spychano na polityków, tłumacząc tym samym sprawców. Takie asekuranckie opinie wygłaszają bohaterowie “Czarnych liści”: „Zabijający robotnicy, często młodzi chłopcy, nieznający innej rzeczywistości niż wojna i choas, byli również ofiarami okrutnych lat czterdziestych. Dotąd niewyjaśniony jest do końca udział służb bezpieczeństwa w zajściach kieleckich”.

Dużą zaletą książki jest osadzenie części akcji we współczesności, dzięki czemu świat przedstawiony staje się bliższy dla czytającego. Ponadto należy docenić Maję Wolny za podjęcie trudnego, tabuizowanego tematu. Dla niej – jako Kielczanki – zapewne wiąże się to z wykluczeniem. Mam nadzieję, że rekompensatą za podjęte ryzyko będzie zburzenie spokoju wielu sumień. 

                                                                                                                                                                       Karolina Robak                                                                                                                                                                                                                

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz