Mojżesz Inbar, emerytowany izraelski generał, we wspomnieniach wraca do Warszawy roku 1937, gdy nosił nazwisko Bernsztajn i jego ojciec został zamordowany za długi przez Jakuba Szapirę, boksera i urka na usługach gangstera i socjalisty, nieformalnego króla tego miasta – Kuma Kaplicy. Ku oburzeniu chrześcijańskiej publiczności, Szapiro w bokserskim pojedynku nokautuje falangistę Ziembińskiego. Żydowscy kibice szaleją z radości, jakby każdy z nich sam powalił na ziemię właśnie tego chrześcijanina, który go upokorzył. Później konflikt przenosi się na ulice miasta. W powietrzu krąży wieloryb Litani i żywi się przemocą. Wieloryb może być symbolem ciemności panującej na granicy dwóch światów; ślepych sił natury, namiętności, gwałtowności, chuci; grobu i ciała; piekła i diabła. Wszystkie te tropy pasują do nowej powieści Twardocha. „Król” jest dla mnie przede wszystkim traktatem o przemocy.
Jego motto zawiera pytanie z najbardziej znanej powieści o wielorybie: „Któż nie jest niewolnikiem?”. Biały wieloryb uosabiał dla Ahaba „wszelkie przewrotne demonizmy żywota i myśli, wszystko zło”. Przemyślenia Pantaleona, żołnierza Kaplicy i najbardziej potwornego bohatera „Króla”, z twarzą brata diabła ukrytą po drugiej stronie głowy, są świetnym uzupełnieniem motta:
„Dwóch było na świecie ludzi, których się bał: Kum i Doktor, Doktor i Kum, nikt poza nimi nie mógłby go zmusić do pokazywania twarzy diabła brata, ale oni mogli i Pantaleon się na to godził, bo uważał, że każdy musi mieć swojego prześladowcę. Wierzył nawet, że swoich prześladowców mają także Kum i Doktor, tyle że za bardzo ich nie widać”.
W świecie „Króla” na szacunek można sobie zasłużyć tylko odwagą, która przejawia się w gotowości do zabijania i bycia zabitym. Ojciec Mojżesza Bernsztajna zostaje wyciągnięty z mieszkania przez Szapirę za brodę, na oczach syna, który zaraz potem goli swój rzadki zarost, ścina pejsy i zmienia ubranie, wyrzekając się religii i tradycji. Szapiro uświadomił Mojżeszowi, że wolność trzeba sobie wywalczyć.
Innym razem Jakub wpada do domu swojej kochanki Anny i w progu nokautuje jej narzeczonego. Ona pyta go wtedy: „Naprawdę uważasz, że przemoc to jakieś rozwiązanie?”, na co bohater, który chce zostać nowym królem Warszawy, udziela jednoznacznej odpowiedzi: „Nie ma problemu, którego nie dałoby się rozwiązać przemocą”. Anna wie, że Jakub ma rację, a ta rozmowa jest tylko elementem toczącej się między nimi gry miłosnej.
Historię przedstawioną w „Królu” poznajemy z perspektywy mężczyzny uwięzionego w języku przemocy. W „Morfinie” obok głównego bohatera, który opowiadał w pierwszej osobie, pojawiał się także tajemniczy – raczej boski niż ludzki – głos kobiecy. Ta metafizyczna narratorka wprowadzała do powieści wątki, które rozsadzały jej formę od środka i nadawały jej nowe sensy. Forma „Króla” jest zwarta, Twardoch panuje nad nią w mistrzowski sposób. Zniknął tu kobiecy narrator, a wraz z nim bohaterki ze złożonym życiem wewnętrznym – pozostały tylko dwa typy kobiet: podporządkowana mężowi żona i nimfomanka. Pozostały męskie fantazje poruszające się w ciemności, która pokryła ziemię pod cielskiem wieloryba.
Paweł Niesiołowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz