piątek, 20 września 2013

Joanna Papuzińska "Jak się koty urodziły"



Joanna Papuzińska na zdjęciu znajdującym się z tyłu okładki książki wygląda na poczciwą babcię, która – mimo tytułu profesora nauk humanistycznych – nie utraciła kontaktu z naturą dnia codziennego. Pokaźny zbiór nagród prezentuje ją jako znakomitą bajarkę. Tym razem zdecydowała się spełnić prośby swoich młodych czytelników o spisanie prawdziwych historii, opowiedzenie tego, co zobaczyła na własne oczy, usłyszała swoimi uszami, poczuła babcinym nosem, dotknęła rozpisaną dłonią, posmakowała... Zmysły odgrywają tutaj główną rolę, ponieważ w Jak się koty urodziły zgłębiamy tajemnicę wiejskiej chaty i rozedrganego od kroczków, kroków, biegów i skoków podwórka.

Znajdujemy się oto w krainie, w której niesamowite historie rozgrywają się tuż pod naszymi stopami. Gdzie w kępie estragonu ptak zbudował gniazdo i zniósł jaja, a między nogami kuchennego stołu przebiegają myszy-gangsterzy w polowaniu na strącone podczas śniadaniowania okruchy. Od czasu do czasu warto też podnieść głowę do góry, bo można napotkać rozmarzony wzrok kota opalającego się na słońcu na rozszemranym życiem słomianym dachu. Wszystko to oglądamy oczami wnucząt odwiedzających swoją babcię-pisarkę.

Jak się rzekło, tym razem otrzymujemy dowód nie tylko bujnej wyobraźni humanistki, ale też spostrzegawczości detektywa i doświadczenia przyrodnika-amatora. Dowiadujemy się, że – jeśli chcemy przeżyć niesamowite przygody – wystarczy czasem wyłączyć telewizor i rozejrzeć się dookoła. Wokół nas świat natury żyje swoim osobnym, niepolitycznym rytmem. Bez sensacyjnych nagłówków na pierwszych stronach gazet najsłabsze kociątko umiera, aby jego rodzeństwo mogło wyrosnąć na silne i zdrowe koty. Mrówki poruszają się swymi autostradami, nie bacząc na rozporządzenia ministra transportu. Motyle tańczą i bawią się bez alkoholu wokół dyskotekowej kuli-słońca. Jest na co popatrzeć, czemu w książce daje wyraz Mikołaj Kamler swymi zabawnymi ilustracjami.

Na końcu – rozemocjonowani niecodziennymi wydarzeniami wiejskiej codzienności – możemy trochę nie dowierzać wyćwiczonej w wymyślaniu historii pisarce-bajarce. Jednak ku wielkiej frajdzie napotykamy zdjęcia z prawdziwego życia Papuzińskiej. A na nich wszystko to o czym właśnie mieliśmy okazję przeczytać: chata babci i dziadka, ogród, w którym mieszka Pani Potworka, Wronka uczy się fruwać, pies Foksio oblizuje narodzone kocięta (Księżniczkę, Śmietankę, Króla Lwa, Pana Pierdołkę i Fucio-Kabaczka), burak obgryziony przez tajemniczą Istotę...

Paweł Niesiołowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz