W powieściach pisarzy
iberoamerykańskich, takich jak Julio Cortazar, czy Roberto Bolaño,
fascynuje mnie wyjątkowy klimat i styl życia bohaterów. Nikt się
nigdzie nie śpieszy, wydaje się, że czas płynie wolniej. Spędza
się tu całe dnie na dyskusjach o literaturze, piciu mate, paleniu
papierosów, słuchaniu jazzu. Bohaterowie, niczym patrycjusze czasów
przedwojennych, nie zajmują się sprawami finansowymi. Z reguły
nigdzie nie pracują. Włóczą się po mieście, kochają, czytają
poezję pod prysznicem w domu przyjaciela... Podobnie jest w powieści
chilijskiego pisarza Rodrigo Rey Rosy. Ojciec tajemniczej tytułowej
bohaterki z dumą oznajmia księgarzowi zakochanemu w Severinie, że
on i jego przodkowie od zawsze utrzymują się wyłącznie z książek.
Bezimienny
narrator-księgarz poznaje Severinę w archaicznych w dobie internetu
okolicznościach. Piękna dziewczyna kradnie książki z jego
księgarni. Najpierw coś z literatury japońskiej, następnie trzy
tomy „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Fascynacja wygrywa z
ekonomią – księgarz nie zatrzymuje złodziejki do chwili, gdy
decyduje się ją poznać. Miłośnicy książek rozpoczynają
romans, niepozbawiony dramatycznych zdarzeń.
W
„Dzikich detektywach” Bolaño
jeden z głównych bohaterów zajmował się podobnym procederem.
Potrafił dziennie ukraść kilkanaście książek, a jako narrator
skrzętnie wyliczał kolejne zaanektowane przez siebie tytuły. Te
fragmenty kipiały romantyzmem. Nic bardziej naturalnego, niż
sytuacja, w której bibliofilska kleptomania idzie w parze ze
zmysłową miłością. Dlatego książka Rosy ma dobry klimat i
świetnie się ją czyta. Chciałoby się nawet, żeby była dłuższa,
obfitsza w tusz i pot. Na pewno warto poświęcić Severinie jesienny
wieczór.
Paweł Niesiołowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz