poniedziałek, 4 listopada 2013

Joël Dicker „Prawda o sprawie Harry’ego Queberta”



Książka jest reklamowana jako szwajcarskie „Millenium” (kultowy kryminał Stiega Larssona). Mój pierwszy kontakt z „Prawdą o sprawie Harry’ego Queberta” był rewelacyjny, nie mogłem się od niej oderwać. Powieść napisaną prostym językiem czyta się łatwo i przyjemnie. Po kilku godzinach i kilkuset stronach lektury euforia przeszła w zadowolenie. Niekończące się zwroty akcji mogą z czasem znużyć lub zirytować mniej wytrwałych czytelników. Po skończeniu książki odczułem pewien niedosyt – Dicker więcej obiecuje niż daje czytelnikowi.

Wiele lat temu zaginęła piętnastoletnia dziewczyna. Teraz jej zwłoki zostają odkryte przypadkiem w ogrodzie wielkiego pisarza Harry’ego Queberta. Jego były uczeń, Marcus Goldman, który zmaga się z pisaniem drugiej książki – nie ma na nią pomysłu, gdy termin wyznaczony przez wydawcę zbliża się nieubłaganie – próbuje pomóc mistrzowi i przyjacielowi. Wie, że Quebert był kochankiem dziewczyny, ale nie wierzy w jego udział w morderstwie. Sprawa stanie się dla Goldmana inspiracją do napisania kolejnego bestsellera.

Poznajemy szczegóły romansu Harry’ego z Nolą. Wątek ten z powodu różnicy wieku między kochankami i siły łączącego ich uczucia przypomina, przy całej różnicy klas, „Lolitę” Vladimira Nabokova. Podczas lektury często zdarza nam się wątpić w naiwność biednej Noli, dzięki czemu jej postać intryguje.

„Prawda o sprawie Harry’ego Queberta” mówi też o samym akcie pisania. Każdy rozdział poprzedza rada dana Marcusowi przez Harry’ego. Niestety nie są one szczególnie odkrywcze. Podobnie cała powieść – jest zaledwie perfekcyjną realizacją dobrych schematów. Wystarczy na bestseller, za mało na arcydzieło.

Paweł Niesiołowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz