piątek, 18 października 2013

Andrzej Stasiuk „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach”


Opisy postapokaliptycznych krajobrazów wschodniego pogranicza (apokalipsa wiąże się tu z upadkiem komunizmu) i pełnych pustki azjatyckich pejzaży z kłującym mirażem najstarszego świata na horyzoncie, otwierają oczy takiemu słuchowcowi jak ja. Zauważanie i oddawanie słowem melancholijnych scenerii wydarzeń trudu dnia codziennego jest szeroko uznanym talentem Stasiuka. Wielbiciele jego prozy na pewno znają jego upodobanie do różnorodnej tandety rodem z odpustowego jarmarku, zahaczające o estetykę kampu. Pytanie – co jeszcze można znaleźć w nowej książce pisarza?

Naturaliści zachwycą się mięsnym opisem zwarcia się oddziału psów ze szlachetnym rysiem, kolejną bitwą odwiecznej wojny dzikości z uczłowieczeniem, którą pisarz widzi i opisuje, tęskniąc za utraconą niewinnością.

Katolicy oburzą się lub zamyślą nad Stasiukową krytyką Kościoła. Wynika z niej, że polscy chrześcijanie powinni modlić się, aby przed ponownym przyjściem Chrystusa powróciła komuna. Miała ona na kościół (w wymiarze ludzkim) w Polsce zbawienny wpływ. Wiele złego uczynił za to pontyfikat Jana Pawła II – usprawiedliwienie głupoty i dewocji.

Palacze westchną i rozkaszlą się marzeniami przy lekturze tekstu o paleniu. Stasiuk przestał palić siedem lat temu, jednak nie żałuje dwudziestu ośmiu lat nałogu. Tęskni i wspomina wielką rzeczpospolitą dymną sprzed antynikotynowego liberum veto.

Jak widać – w nowej książce Stasiuka każdy znajdzie coś dla siebie.

Paweł Niesiołowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz