Opisy
postapokaliptycznych krajobrazów wschodniego pogranicza (apokalipsa
wiąże się tu z upadkiem komunizmu) i pełnych pustki azjatyckich
pejzaży z kłującym mirażem najstarszego świata na horyzoncie,
otwierają oczy takiemu słuchowcowi jak ja. Zauważanie i oddawanie
słowem melancholijnych scenerii wydarzeń trudu dnia codziennego
jest szeroko uznanym talentem Stasiuka. Wielbiciele jego prozy na
pewno znają jego upodobanie do różnorodnej tandety rodem z
odpustowego jarmarku, zahaczające o estetykę kampu. Pytanie – co
jeszcze można znaleźć w nowej książce pisarza?
Naturaliści zachwycą
się mięsnym opisem zwarcia się oddziału psów ze szlachetnym
rysiem, kolejną bitwą odwiecznej wojny dzikości z uczłowieczeniem,
którą pisarz widzi i opisuje, tęskniąc za utraconą niewinnością.
Katolicy oburzą się lub
zamyślą nad Stasiukową krytyką Kościoła. Wynika z niej, że
polscy chrześcijanie powinni modlić się, aby przed ponownym
przyjściem Chrystusa powróciła komuna. Miała ona na kościół (w
wymiarze ludzkim) w Polsce zbawienny wpływ. Wiele złego uczynił za
to pontyfikat Jana Pawła II – usprawiedliwienie głupoty i
dewocji.
Palacze westchną i
rozkaszlą się marzeniami przy lekturze tekstu o paleniu. Stasiuk
przestał palić siedem lat temu, jednak nie żałuje dwudziestu
ośmiu lat nałogu. Tęskni i wspomina wielką rzeczpospolitą dymną
sprzed antynikotynowego liberum veto.
Jak widać – w nowej
książce Stasiuka każdy znajdzie coś dla siebie.
Paweł Niesiołowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz